Na czym polega filozofia planowania sukcesu?

- Te eliminacje są budowaniem zespołu. Mają nam pokazać, w którym miejscu jesteśmy - mówi selekcjoner Nina Patalon.


W serwisie Interia.pl ukazał się wywiad z Niną Patalon, selekcjonerką reprezentacji Polski.

Podobno nie zagląda Pani do tabeli eliminacji MŚ. Dlaczego?
- Jak się spieszysz na pociąg i co chwila patrzysz na zegarek, to tylko niepotrzebnie wywierasz presję, zamiast skupić się na szybszym biegu.  Wiemy, czy zespół gra dobrze czy nie. A to jest dla mnie kluczowe na tym etapie. To, jak wygląda sytuacja w tabeli, nie może być ważniejsze od tego w jaki sposób chcemy grać w piłkę. Na razie staramy się wypracować styl, który będzie funkcjonował przez dłuższy czas. Więc to nie jest tylko kwestia wygranej czy przegranej. To jest przede wszystkim kwestia tego, czy my gramy dokładnie tak, jak chcemy. Czy to, co prezentujemy, przypomina piłkę nożną w obranym modelu, w jakim chcemy grać. I czy widać, że to sprawia przyjemność zawodniczkom i czy one się dalej rozwijają. Jeżeli te wszystkie aspekty funkcjonują, po tym etapie możemy iść krok dalej, rozpocząć kolejny etap. Najpierw trzeba dobrze grać, żeby myśleć o wygrywaniu. Nigdy nie jest tak, że zwycięstwa przychodzą same. Może czasem się to zdarza, ale jest to dziełem przypadku. A my nie chcemy być od niego zależni. Chcemy to wypracować. Dlatego nie muszę patrzeć na tabelę, dla mnie kluczowe jest, żeby widzieć na boisku, to czego oczekuję. Jeśli to jest, znaczy że graliśmy dobrze, jeśli nie, to zagraliśmy słabo. I z czasem zaczniemy wymagać od siebie coraz więcej. Wiemy, na jakim jesteśmy miejscu, wiemy, na jakim możemy skończyć. To jest kwestia podejścia. Nie nakładam żadnej dodatkowej presji na siebie czy zawodniczki. Wiemy, w którym kierunku mamy podążać, co mamy robić. Chcę wiedzieć, czy te odpowiedzi na pytania, o których wspomniałam, są pozytywne. Jeśli tak, to w tabeli też będzie w porządku, jeśli nie, trzeba nadal pracować.

Jak w takim razie traktuje Pani te eliminacje?
- Nigdy nie mogę powiedzieć, że wychodząc na boisko gramy tylko po to, żeby się uczyć, czy dobrze się bawić, albo zdobywać doświadczenie. Te trzy rzeczy muszą się oczywiście znaleźć, ale jest czwarta, nadrzędna. Zawsze wychodząc na boisko, niezależnie od rangi rywala, naszym celem jest zagrać lepiej od przeciwnika. To daje szansę, żeby wygrać. Zakładamy sobie, że jesteśmy w pewnym procesie, który ma nauczyć nas i przygotować do gry w piłkę na najwyższym poziomie. Nic jednak nie dzieje się w tydzień, miesiąc i nic nie wydarzy się nawet w ciągu pół roku. Jeśli jesteśmy w trzecim koszyku, to tak szybko się to nie zmieni. Nie jestem Merlinem, wszystkie rzeczy trzeba wypracować, a to wymaga czasu. Zaplanowanie poprawy intensywności gry zespołu wymaga kilku sezonów. Nie jednego meczu czy jednych eliminacji. Założyliśmy, że naszym punktem kulminacyjnym ma być Euro 2025, ale to nie zmienia faktu, że my jesteśmy w stanie grać lepiej już wcześniej. Jednak to, o czym mówimy, czy awans do dużego turnieju, trzeba wypracować. A żeby wypracować chociażby równe granie dwóch meczów w odstępie trzech dni od siebie, trzeba być świetnie przygotowanym i się bardzo dobrze regenerować.  A żeby tak było, zawodniczki nie mogą być półprofesjonalne, muszą być profesjonalne. Aby wszystko w Polsce stało się profesjonalne, potrzeba trochę czasu. Te eliminacje są budowaniem zespołu. Mają nam pokazać, w którym miejscu jesteśmy w rywalizacji z najlepszymi. I pomóc wyselekcjonować grupę nie jedenastu, ale co najmniej 30 piłkarek, w oparciu o które będzie można rywalizować na poziomie międzynarodowym i wymagać od siebie więcej. I rozwijać zespół w kontekście walki o udział w dużym turnieju. Natomiast chciałabym też powiedzieć, że to nie jest tylko czas nauki. Jeśli uda się coś fajnego ugrać, będziemy szczęśliwi. Nasza koncentracja skupia się teraz na najbliższych meczach z Armenią i Norwegią, gdzie zrobimy wszystko, żeby dopisać do naszego dorobku kolejne punkty. Jako trener muszę jednak mieć świadomość miejsca, z którego startuję. Jeśli ktoś każe mi walczyć dziś o mistrzostwo świata, to potraktuję to jako żart. Jednak jak ktoś mnie pyta, czy stać nas na awans na mistrzostwa, odpowiem, że tak! Tylko musi zaistnieć kilka czynników, na przykład żadna z zawodniczek nie może doznać kontuzji. A my niemal w każdym meczu musiałyśmy wychodzić w innym składzie, bo te kontuzje się pojawiały. Zanim będziemy mieć grupę kilkunastu piłkarek na europejskim poziomie, potrzebujemy chwili, by je przygotować. Podchodzimy do tych eliminacji spokojnie, ale z gwarancją, że w każdym meczu dajemy z siebie wszystko i gramy o pełną pulę. Każda zawodniczka musi mieć świadomość, że wychodzi na boisko, by walczyć o zwycięstwo i zostawić wszystko co ma na murawie. Ale przy tym musi również wiedzieć, co poprawić, by walczyć z najlepszymi jak równy z równym, a nie ciągle z pozycji underdoga.

Wspomniała Pani, że zawodniczki nie mogą być półprofesjonalne. Jaki wpływ na to ma selekcjoner?
- Selekcjoner, zatrudniony przez federację, selekcjonuje pewną grupę zawodniczek, ocenia potencjał młodszych reprezentacji, widzi piłkarki grające w kraju i za granicą i ocenia możliwości danej grupy ludzi, na podstawie swoich analiz. I potem patrzy, z kogo może zrobić zespół. Byliśmy przekonani, że awans na mistrzostwa Europy jest bardzo realny, na mistrzostwa świata będzie trudniej awansować. Z racji tego, że najpierw są eliminacje mundialu, to jest to czas, żeby stworzyć i przygotować określoną grupę do pracy na najwyższym poziomie. Oczywiście przy współpracy z klubami, przy ciągle rozwijającym się futbolu kobiet w Polsce, przy określonej liczbie zawodniczek wyjeżdżających grać za granicą i przy utalentowanych piłkarkach młodzieżowych reprezentacji, które już od sześciu lat objęte są programami PZPN-u w ramach szkolenia najlepszych, z naszym Elite Player Pathway, czyli projektów szkolenia dla tych najbardziej wyróżniających się. Teraz jesteśmy na takim etapie, by to wszystko połączyć. I oczekiwać efektów. A jaki wpływ ma na to wszystko selekcjoner? Musi patrzeć globalnie na to, co posiada i zarządzać tym w taki sposób, by mieć grupę 30 piłkarek na poziomie międzynarodowym i stworzyć z nich drużynę. Do tego odpowiednio oszacować to w czasie. Aktualnie mamy dobry klimat dla piłki kobiecej, np. w kwestii przygotowania indywidualnego zawodniczek, mamy projekt sprofesjonalizowania tego w naszej Ekstralidze. Kluby otrzymały GPS-y, zatrudniliśmy również trenera przygotowania motorycznego  Remigiusza Rzepkę, odpowiadającego za rozwój w tym obszarze, który będzie pracował w reprezentacjach, ale i współpracował z klubami Ekstraligi. I to ma pomóc dziewczynom przygotować się do gry na europejskim poziomie. A liczba talentów w Polsce jest podobna do krajów, które losowane są już z drugiego koszyka eliminacji. Teraz trzeba sprofesjonalizować środowisko dla zawodniczek, by mogły w nim funkcjonować i w pełni poświęcić się piłce, a także kontynuować projekty wspierające szkolenie, dzięki którym możemy ukierunkować wiele procesów. To wszystko mówi nam, żebyśmy byli cierpliwi i budowali zespół na lata, a nie oczekiwali nagle, że wydarzy się coś, co nie wydarzyło się od 40 lat.

Cały wywiad można przeczytać na sport.interia.pl