Brała pod uwagę tylko powrót do Polski

- Zależy mi na tym, aby przekazać młodszym koleżankom to, czego doświadczyłam w innych klubach - mówi Aleksandra Rompa.


Na portalu Interia.pl ukazał się wywiad z Aleksandrą Rompą, nową zawodniczką AP Lotos Gdańsk, która okresie gry w Norwegii i we Włoszech wróciła do polskiej Ekstraligi kobiet.

To rzadko spotykana sytuacja, że sportowiec rezygnuje z dobrze płatnego kontraktu w wyżej notowanej lidze, by przejść do beniaminka rozgrywek stojących w hierarchii niżej. Tak było z panią i norweskim Klepp. Dziś jest pani zawodniczką AP LOTOS Gdańsk.
- Mimo że byłam w klubie Klepp jedynie pół roku, zdołałam rozegrać pełny sezon. To był bardzo intensywny czas. Przyszedł moment, że zaczęłam rozważać powrót do Polski, nie mając jeszcze w głowie konkretnego klubu. Te myśli nie wzięły się znikąd. Mój pobyt w Norwegii był może nie tyle rozczarowujący, ale gdy o nim myślę, to dochodzę do wniosku, że tęsknota za krajem była nieunikniona. Wcześniej byłam trzy lata we Włoszech, być może mój temperament bardziej pasuje do krajów południa?

Do Italii i Juventusu jeszcze dojdziemy. Na razie proszę opowiedzieć o tym półroczu w Norwegii.
- Do pierwszego meczu ligowego przystąpiłam bezpośrednio po dziesięciu dniach kwarantanny (podczas której trenowałam indywidualnie) oraz zaledwie jednych zajęciach z drużyną. Po przerwie spowodowanej pandemią, jak najszybciej chciałam wrócić do gry. Być może zbyt krótki okres przygotowawczy z zespołem oraz intensywny start rozgrywek doprowadził do problemów zdrowotnych. To nie było coś, co nie pozwalało mi spać, ale było bardzo dokuczliwe. Miałam obawy, że niewielki uraz może się jeszcze pogłębić. To zaburzało wewnętrzny spokój. Sztab medyczny nie zdiagnozował przyczyny problemu zdrowotnego. Dostałam z klubu zgodę na wyjazd na kadrę. Po przyjeździe na zgrupowanie reprezentacji dowiedziałam się, co mi tak naprawdę jest.

Co to było?
- Uwięzienie nerwu kulszowego w mięśniu gruszkowatym. To z kolei powodowało przewlekłe zapalenie mięśnia dwugłowego. W Norwegii nie wykonano żadnych specjalistycznych badań. Dopiero na zgrupowaniu kadry, sztab reprezentacji zlecił rezonans magnetyczny.

"Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz".
- Gdy rozmawiałam o kontrakcie z kilkoma klubami, jedno z pierwszych pytań dotyczyło opieki medycznej, którą klub jest w stanie zapewnić. Dla mnie zdrowie jest jedną z najważniejszych rzeczy. My sportowcy, czasem nie myślimy racjonalnie. Chcemy dawać z siebie maksimum. W niektórych sytuacjach potrzeba kogoś, kto zareaguje, gdy dalsza gra, lub trenowanie może doprowadzić do poważnego urazu. Zaufanie jakie mam do klubu i jego sztabu medycznego, to sprawa absolutnie kluczowa.

Cały wywiad można przeczytać na sport.interia.pl