Mistrzynie wierzą w swoje umiejetności

Górnik nie potrząsnął sakiewką. Stonowane transfery mogą wystarczyć na Ekstraligę ale czy pomogą w Lidze Mistrzyń?


Górniczy Klub Sportowy "Górnik" Łęczna to pierwszy mistrz Polski w piłce kobiecej, który otrzymał od Polskiego Związku Piłki Nożnej naprawdę spory jak na kobiecą piłkę zastrzyk pieniędzy. Za wygranie ostatniej edycji Ekstraligi zgarnął 200 tysięcy złotych, a za zdobycie pod koniec czerwca Pucharu Polski zainkasował rekordowe 400 tysięcy. Przy okazji finału Pucharu Polski było można snuć tezę, że jeśli Górnik zakończy sezon z podwójną koroną to pieniądze, jakie otrzyma z PZPN będą mogły pozwolić mu utrzymać swoją dominację na kolejne lata, ponieważ będzie dysponował finansowym handicapem nad innymi zespołami. Warunek był tylko jeden - mistrz już teraz musi potrząsać sakiewką. Latem Górnik nieco zaskoczył i wcale nie był zbytnio aktywny na polskim i zagranicznym rynku transferowym.

Podobnie jak rok temu również i teraz do mistrza Polski nie przyszła żadna z piłkarek regularnie powoływanych do reprezentacji Polski "A" bądź do kadr narodowych innych krajów czy choćby któraś z najlepszych piłkarek Czarnych Sosnowiec bądź Medyka Konin. Najciekawszą pozyskaną przez Górnika zawodniczką wydaje się Roksana Ratajczyk. 21-letnia napastniczka to dotychczasowa kapitan i ikona Olimpii Szczecin, ale jak na razie ledwo co ociera się o seniorską reprezentację. Cztery zawodniczki dołączyły do Górnika z upadłego AZS PWSZ Wałbrzych (Dominika Dereń, Marcjanna Zawadzka, Oliwia Rapacka, Julita Głąb), jedna z również wycofanego z elity Mitechu Żywiec (Patrycja Rżany) oraz po jednej juniorce z UKS SMS Łódź (Weronika Kaczor) i Ząbkovi Ząbki (Klaudia Zielińska), które dopiero staną przed szansą debiutu w elicie. Po bardzo długiej kontuzji wraca z kolei Jolanta Siwińska co można uznać za spory plus.

Z Łęcznej odeszły natomiast dwie piłkarki regularnie powoływane do reprezentacji selekcjonera Miłosza Stępińskiego. Do francuskiego FC Fleury 91 wyjechała Dominika Grabowska, która w Górniku spędziła trzy sezony. Tyle samo czasu u trenera Mazurkiewicza spędziła Sylwia Matysik, która obrała kierunek na Bundesligę i trafiła do Bayernu Leverkusen. Obie zaliczyły awans sportowy. Po siedmiu latach Agnieszka Jędrzejewicz rozstała się z klubem i trafiła do Czarnych Sosnowiec, a po zaledwie jednym sezonie w Łęcznej grać już nie będą także Ukrainki Natalia Hryb i Alona Kovtun, które wyjechały z Polski.

Można powiedzieć, że transfery były dokonywane bardziej pod kątem rozgrywek Ekstraligi, a nie próby przebicia się w Lidze Mistrzyń z której rok i dwa lata temu Górniczki odpadły już w fazie eliminacyjnej. Rok temu Górnik miał o wiele większe osłabienia (odeszły m.in. Balcerzak, Jelencić, Grzywińska, Zawistowska, Zdunek) i jego letnie transfery poza Karczewską i Lefeld również nie powalały na kolana (przyszły m.in. Hryb, Paturaj, Niedbała, Osińska) a mimo to trener Piotr Mazurkiewicz i jego zespół zdobył podwójną koronę. Czy teraz będzie podobnie? Górnik jest faworytem do wygrania Ekstraligi 2020/2021 ale na chwilę obecną nie można powiedzieć, że jego letnie ruchu transferowe sprawią, że złoty medal przyjdzie mu z większą łatwością niż ostatnio. Mając na uwadze finansowy handicap z nagród ostatniego sezonu i wcześniejsze niepowodzenia w Champions League może to być zaskakujące.

Najgroźniejszym rywalem Górnika w walce o złoty medal zapewne będą piłkarki Czarnych Sosnowiec. To właśnie klub z Zagłębia Dąbrowskiego, który w czerwcu minimalnie uległ Górnikowi w finale Pucharu Polski 0:1 "wygrał letnią giełdę transferową", a dojadając do tego fakt, że Górnik specjalnie się nie wzmocnił to transfery Czarnych mogą wyglądać jeszcze bardziej ciekawe. Pierwszy poważny test trzykrotne mistrzynie Polski czeka 22 sierpnia, kiedy to w Sosnowcu w ramach 3. kolejki Ekstraligi zmierzą się właśnie z Czarnymi. Fazę eliminacyjną Ligi Mistrzyń nasze przedstawicielki rozegrają w październiku - niezwykle ważne losowanie rywali odbędzie się we wrześniu.