Kontrowersyjne interpretacje regulaminów

Wybraliśmy kilka najciekawszych historii regulaminowych z tego roku. Zdarzyły się, ale czy miały prawo się zdarzyć?

Od Ekstraligi po IV ligę kobiet w Polsce gra łącznie 227 klubów. Trzecia i tam, gdzie jest czwarta liga podlega pod Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej. Za Ekstraligę, I ligę i II ligę odpowiada Polski Związek Piłki Nożnej z tym że organizacje rozgrywek II ligi zleca on wybranym związkom wojewódzkim. Przepisy gry są jedne dla wszystkich. Regulaminy każda liga ma inne, choć zasadniczo są one w 90% do siebie podobne. Największą i najbardziej kontrowersyjną sprawą są jednak interpretacje przepisów i regulaminów. W 2018 roku kontrowersji, jak zresztą co roku, niestety nie brakowało. O to tylko kilka z nich...

W półfinałowym meczu Pucharu Polski pomiędzy Czarnymi Sosnowiec a Olimpią Szczecin gola na wagę awansu Czarnych do finału strzeliła piłkarka, której nie było w protokole meczowym. Jak to możliwe? Początkowo była w protokole, ale później wskutek zmian i drukowania nowego protokołu zamiast jedenastu piłkarek w wyjściowym składzie znalazło się 10, a więc jedno pole w protokole pozostało puste. Taki protokół podpisał zarówno kierownik drużyny, jak i kapitan zespołu z Sosnowca. Czarne na boisku wygrały 1:0. Sprawą niepełnego protokołu zajął się PZPN. Prezes Zbigniew Boniek powiedział wprost: "złe wypełnienie protokołu" ale członkowie Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN zagłosowali, że walkoweru nie będzie. Olimpia odwoływała się i protestowała, ale bez skutku. Uznano, że błąd był po stronie informatycznym, bo pozycja tabelowa z ową piłkarką w elektronicznym protokole Extranetu nie była fizycznie zmieniana i uciekła nie wiadomo dlaczego. Tak samo nie wiadomo dlaczego, ostani przekazany sedziom protokół podpisany zarówno przez kierownika i kapitan zespołu uznano za prawidłowy skoro zawierał dane inne niż stan faktyczny na boisku.

Również wiosną I-ligowa Tarnovia Tarnów złożyła do Polskiego Związku Piłki Nożnej protest i domagała się powtórzenia meczu z GKS Katowice od 90. minuty, od wyniku 1:1 i od rzutu karnego dla jej drużyny. Argumentowała to tym, że w 90. minucie Tarnovia wykorzystała przysługujący jej rzut karny lecz sędzia asystentka, uznała, że zawodniczki Tarnovii za wcześnie wbiegły w pole karne. Arbiter główna nie uznała gola i zarządziła rzut wolny pośredni dla GKS Katowice zamiast - jak mówią przepisy - powtórzyć rzut karny. Gospodynie szybko chwyciły piłkę i z kontrataku strzeliły zwycięskiego gola na 2:1. Na nic zdały się protesty. Sędzia podtrzymała błędną decyzję i było jeszcze gorzej. Spotkanie zakończyło się w atmosferze skandalu. Posypały się żółte i czerwone kartki. Po meczu - według relacji Tarnovii - sędzia przyznała się do błędu. Klub z Małopolski złożył protest opierając się na identycznych zdarzeniach w meczach pod egidą FIFA, UEFA oraz naszych krajowych rozgrywek lokalnych, w których mecze za takie błędy sędziowskie były powtarzane od feralnego momentu. PZPN odwołanie odrzucił. I w tym momencie koniecznie trzeba przytoczyć przykład meczu z października 2017 roku. W męskim Pucharze Polski na szczeblu Koszalińskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej w 69. minucie doszło do identycznej sytuacji. Sędzia, zamiast powtórzyć karnego przyznał rzut wolny pośredni. Związek uznał, że mecz trzeba powtórzyć od feralnego rzutu karnego i ukarał sędziego. W 2015 roku UEFA nakazała dograć kilkanaście sekund w meczu eliminacji mistrzostw Europy kobiet U-19 Anglia - Norwegia bo sędzia błędną decyzję o braku powtórzenia źle wykonanego karnego podjęła w 96. minucie.

TS ROW Rybnik grający jeszcze w tamtym sezonie w II lidze odrabiając na koniec sezonu ligowe zaległości rozegrał trzy mecze w terminach 3, 4 i 6 czerwca. Piłkarki z Rybnika dzień po dniu rozegrały dwa mecze ligowe w pełnym wymiarze czasowym. Co więcej - po dwudniowym maratonie zawodniczki miały tylko dzień przerwy - i zagrały kolejny mecz. Cały czas mówimy o tych samych zawodniczkach, które tyle grały a nie o ich klubie. Zgodnie z regulaminem między meczami musi być 48 godzin przerwy. Haczyk jednak w tym, że owe 48 godzin przerwy dotyczy zawodniczek grających w różnych drużynach tego samego klubu czyli w I zespole oraz w rezerwach. Tym samym zgodnie z prawem można grać mecze dzień po dniu, a kto wie, może nawet można rozegrać dwa 90-minutowe mecze tego samego dnia. Raczej można, bo gdyby nie było można to PZPN latem tuż po przykładzie z Rybnika zmieniłby regulamin w tym zakresie, lecz tego nie zrobił. To zresztą dobry przykład na pojmowanie przepisów. We wrześniu Włókniarz Białystok grał w Pucharze Polski, a następnie nie zachowując 48 godzinnego odstępu rozegrał mecz w II lidze. Drugoligowy mecz zweryfikowano jako walkower, a następnie anulowano decyzję o walkowerze. O łączeniu gry na trawie z futsalem kiedy zawodniczki w jeden weekend, a niekiedy nawet jednego dnia grają po dwa ligowe mecze na dwóch różnych typach podłoża nie ma nawet co pisać.

Bardzo długo niejasnym tematem była kwestia minimalnego wieku zawodniczek w sezonie 2018/2019. Rok wcześniej uchwalono, że zawodniczki, aby grać w III lidze będą musiały mieć skończone minimum 14 lat, a w II lidze minimum 15. W ten sposób o rok podniesiono minimalny wiek w ligach. Nie było jednak wiadomo co z zawodniczkami, które grały w ligach wiosną poprzedniego sezonu. Pojawiały się pytania, czy nadal będą mogły grać skoro już nabyły prawo do gry we wcześniejszym sezonie, czy będą skazane na czasową banicję. PZPN długo zwlekał z oficjalnym stanowiskiem. Okazało się, że do gry dopuszczone będą zawodniczki, które grały w ligach wiosną mimo, że jesienią nie będą jeszcze spełniały nowych wymogów wiekowych. Decyzja bez wątpienia sprawiedliwa. Finalnie okazało się jednak, że niektóre Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej i tak dopuszczają do gry "nowe" trzynastolatki, bo gdyby je wyeliminować to część klubów miałaby problemy i mogłaby wycofać się z ligi.

Regulaminowe niejasności doprowadzają do często kontrowersyjnych i niejawnych interpretacji dokonywanych przez poszczególne związkowe organy oraz często po prostu komplikują życie. GKS Katowice awans w tym roku do Ekstraligi miał już matematycznie w kieszeni, ale nie mógł świętować, bo nie wiedział, czy PZPN nie zabierze mu punktów za starcie z Tarnovią Tarnów. Czarni Sosnowiec też do końca nie mogli mieć pewności czy na pewno zakwalifikowały się do finału Pucharu Polski. Często na decyzje o walkowerze albo jego braku trzeba czekać przesadnie długo. Astoria Szczerców na decyzję o weryfikacji meczu ligi juniorek U16 czekała cztery miesiące! O ile to za długo? Czas to też ważna sprawa. Inter Gnojnica o fakcie, że w drużynie jego rywala grały jakieś "dziwne" zawodniczki zorientowała się dopiero kilkanaście godzin po meczu patrząc na protokół meczowy z Extranetu na ogólnodostępnym serwisie internetowym PZPN. Związek odwołanie początkowo odrzucił, bo wpłynęło trzy dni po meczu, a czas na złożenie odwołania wynosi 48 godzin. Na szczęście Komisja Odwoławcza uznała, że fair play jest ważniejsze niż terminy i orzekła walkower, ale ile razy w takich samych przypadkach mówiono, że jak jest po czasie to jest już fakcie i temat zamknięty, zamknięty jednak tylko chwilo bo wszystko kołem się toczy i wraca co rusz, tylko nie wiadomo, z której strony i w kogo w danym roku uderzy...