Kontuzja na 629 dni

Po blisko dwóch latach na boisko powróciła Karolina Kurasz z Resovii Rzeszów. Miała dwie kontuzje z rzędu.


Niekiedy zdarza się tak, że piłka zabiera nam możliwość gry w piłkę. Taki absurd, ale kontuzje są wpisane w uprawianie praktycznie każdej dyscypliny sportu. Doskonale wie o tym Karolina Kurasz. Piłkarka CWKS Resovia Rzeszów, mimo że ma dopiero dwadzieścia lat ma już za sobą przebytych parę poważnych kontuzji. W ubiegłym miesiącu wróciła do gry po blisko dwuletniej przerwie spowodowanej kontuzjami.

- Trochę mnie nie było na boisku - mówi już z uśmiechem Karolina. Nie było jej dokładnie 629 dni. Tyle czasu upłynęło od meczu w którym uległa kontuzji do kolejnego w którym mogła zagrać. - Na inaugurację pierwszoligowego sezonu 2016/2017 zostałam sfaulowana i okazało się, że mam zerwane więzadła krzyżowe w kolanie. Najbardziej bolało, że był to pierwszy mecz w sezonie i niestety moja kolejna długotrwała kontuzja, bo półtora roku wcześniej miałam zerwane więzadła w stawie skokowym i kosztowało mnie to rok przerwy - opowiada Kurasz, która gdy dwa lata temu ulegała kontuzji była kapitanem Resovii.

Ofensywna piłkarka Resovii do treningów wróciła w październiku ubiegłego roku. Kilkanaście dni później na treningu futsalowego zespołu Uniwersytetu Rzeszowskiego stała się tragedia. - Złamanie z przemieszczeniem. Ponownie trafiłam na stół operacyjny - wspomina 20-latka. Na szczęście po złamaniu nie musiała rehabilitować się za długo i pół roku później wybiegła na trawiaste boisko. - Nie grałam w lidze od 28 sierpnia 2016 do 19 maja 2018, kiedy to wróciłam na trawiaste boisko. Dwie kontuzje z rzędu. Słusznie mówi się, że piłka wymaga poświęceń - opowiada na swoim przykładzie.

Od połowy maja Karolina gra w trzecioligowych rezerwach rzeszowskiego klubu. Sezon dla jej drużyny zakończy się za tydzień. - Od nowego sezonu, jeśli tylko dostane szanse od trenera to, z wielka radością i wolą walki chciałabym wbiec razem z dziewczynami na pierwszoligowe boiska. Myślę, że limit kontuzji już wykorzystałam - uśmiecha się i dodaje: dziękuję wszystkim osobom, które wspierały mnie w tym dwuletnim okresie, kiedy byłam praktycznie wykluczona z gry. Dziękuję dziewczynom, które mimo tego ze nie byłam obecna na treningach i meczach dały odczuć mi, ze drużyna to rodzina i wspierały mnie w walce o powrót.

- Przede wszystkim dziękuję mojej mamie która, była zawsze przy mnie, woziła po szpitalach, płakała razem ze mną ale i do końca wierzyła, że wrócę na boisko. Dziękuję. Pomagał mi także niezawodny, najlepszy fizjoterapeuta Piotr Kmiotek z Salutem Sports Therapist w Rzeszowie, któremu również bardzo dziękuję, za pomoc i cierpliwość do mnie i moich ciężkich przypadków - kończy będąca już w pełni sił Karolina Kurasz.