Serca i profesjonalizmu

- Proszę o więcej serca i profesjonalizmu dla Pań - pisze w swoim pierwszym felietonie Janusz Mincewicz.


Przyznaję, że jestem w sporze sądowym z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, bo po wygranych wyborach przez Zbigniewa Bońka i „sekretarzowaniu” Sawickiego, postanowiono, że PZPN nie zrealizuje zobowiązań po Grzegorzu Lacie. W moim przypadku „zobowiązania”, których nie otrzymałem w całości, to kilkusetzłotowa gratyfikacja za prowadzenie, na wniosek PZPN, strony o kobiecej piłce w Telegazecie TVP. Lato płacił, Boniek nie chce być spadkobiercą zobowiązań swojego poprzednika. W mojej ocenie jest to nie tylko nieprofesjonalne, ale także nieuczciwe, bo pomimo nowych władz Związek jest tym samym podmiotem prawnym i powinien realizować swoje zobowiązania. W związku z tym muszę tułać się po sądach, a PZPN wystawił przeciwko mnie wielkie armaty w osobie sympatycznego mec. Andrzeja Wacha, wieloletniego prawnika PZPN, tak jakby chodziło o wielkie pieniądze, przy tym traktując mnie jak „oszusta”, który chce naciągnąć Związek. PZPN nie chce przyjąć do wiadomości, że wykonałem pracę na jego rzecz.

Dlatego moja ocena Związku jest zdecydowanie gorsza niż reszty społeczeństwa. Uważam, że to tylko i wyłącznie dobre wyniki, nad wyraz utalentowanych polskich piłkarzy, na czele z Lewandowskim i świetna praca niezwykle solidnego Adama Nawałki, spowodowała, że wizerunek PZPN jest lepszy niż rzeczywistość. Futbol kobiecy jest na zupełnym marginesie PZPN. Świadczy o tym gratyfikacja jaką otrzymał trener dr Zbigniew Witkowski, który przed kilku laty wywalczył z U17 historyczne mistrzostwo Europy, a więc osiągnął największy sukces w polskim futbolu kobiecym. Za zdobycie mistrzostwa dostał… 2,5 tys. zł! Ta nagroda świadczy o „szacunku” jaki PZPN ma dla kobiecej piłki.

Przez kilka lat byłem związany z futbolem kobiecym jako działacz klubowy Czarnych Sosnowiec, z którymi wywalczyłem kilka razy mistrzostwo i puchar Polski oraz działaczem Wydziału Piłkarstwa Kobiecego PZPN, gdzie byłem kierownikiem reprezentacji młodzieżowych. Przez wiele lat, jako dziennikarz, promowałem i nadal promuję kobiecą piłkę. Na futbol kobiecy patrzę z wielką sympatią, ale też troską i dlatego martwię się brakiem wyników. Przecież pojawiło się pokolenie zdolnych piłkarek, które grają w zachodnich klubach, a w seniorską piłkę weszły już juniorki, mistrzynie Europy 2013. A wyników jak nie było tak nadal nie ma. Nawet są gorsze o czym świadczy ostatni remis ze słabiutką Albanią. W mojej ocenie to kompromitacja.

Klubowa piłka wymaga pomocy, bo jest oparta na entuzjastach jak Roman Jaszczak w Medyku Konin czy Wilfryd Parchatka w Rolniku Biedrzychowice/Głogówek. Jest także źle zorganizowana, o czy świadczą choćby wyniki meczów ligowych w internecie bez podanych zdobywców goli, bo nie ma kto ich podać. W PZPN brakuje oddanych działaczy jakimi byli przed laty nieodżałowane: Irena Półtorak i Lidia Borska oraz Maurycy Wieczorek, którzy pracowali społecznie. Wszyscy działacze są zapatrzeni w pierwszą reprezentację męską. I słusznie, bo to nasza wizytówka. Ale to nie oznacza, że w PZPN nie mogą być profesjonalni działacze odpowiedzialni za kobiecą piłkę. Uważam, że obecnie ich nie ma. Takie wnioski wyciągam po tym co zdarzyło się w meczu z Albanią, kiedy to z powodu błędu odesłano sześć piłkarek na trybuny, przez co ławka rezerwowa świeciła pustkami. W mojej ocenie jest to nieprofesjonalne i nie przynosi chluby PZPN.

Panie prezesie proszę o więcej serca i profesjonalizmu dla Pań. Bo w innym przypadku na sukcesy piłkarek będziemy czekali w nieskończoność.

Janusz Mincewicz