Był klub i nie ma klubu

Paulina Adamska w wywiadzie opowiada o tym, jak w trzy miesiące rozpadły się jej dwa kluby. Trudny los piłkarki.

Najpierw w maju z rozgrywek II ligi wycofał się jej macierzysty Olimp Gościno. Latem trafiła do Błękitnych Stargard, ale jej nowy klub tuż po pierwszej kolejce wycofał się z I ligi. Teraz 18-letnia piłkarka pozostaje bez klubu i nie wie czy jeszcze kiedyś będzie miała okazję wrócić do grania. Jeszcze dwa lata temu była powoływana do reprezentacji Polski U17. W tym roku realia kobiecej piłki nożnej poznała niestety z najciemniejszej strony. Był klub i nie ma klubu. I to dwa razy z rzędu.

Olimp Gościno jest już tylko wspomnieniem na mapie piłkarstwa kobiecego w Polsce. Klub wprawdzie istnieje dalej, ale bez żeńskiej drużyny..
- Mieliśmy naprawdę świetną i ambitnie zapowiadającą się drużynę. W 2014 roku z III ligi awansowałyśmy do II ligi, w której jako beniaminek zajęłyśmy 4. miejsce, tracąc zaledwie jeden punkt do najniższego miejsca podium. Wtedy naszym opiekunem był trener Dariusz Bajko, który wiedział jak zdyscyplinować i zmotywować drużynę. Był jednym z takich, z których można było brać wzór. Mimo narzekania na jego zawziętość podczas treningów, to świetnie motywował do walki. Przyszedł taki okres, w którym musiał zdecydować co jest dla niego najważniejsze. Wybrał rodzinę, dlatego nie miałyśmy mu za złe, że nas zostawił.

Kiedy więc pojawiły się pierwsze problemy?
- Później powoli zaczęło się wszystko rozpadać. Przyszedł nowy trener, którego traktowano bardziej jako kolegę, a nie wzór. Nie ubliżając, bo nie jest złym trenerem. Od tego momentu zaczęło się ignorowanie i mniejsze zaangażowanie. Coraz mniej osób miało chęci przychodzić na treningi. Były też przez zarząd klubu składane obietnice o podwyższeniu stawek, tak zwanych diet płaconych od meczów, które nie zostały zrealizowane. Te wszystkie małe czynniki obniżały morale, dlatego to wszystko się w końcu posypało.

W maju Olimp został wycofany z rozgrywek II ligi. Wcześniej nie pojechałyście na dwa mecze i raz nie wyszłyście na drugą połowę meczu...
- Nie możemy dawać traktować się jako te gorsze, tylko dlatego, że męska piłka jest chętniej oglądana od naszej. Reprezentowałyśmy nasze miasteczko na szczeblach wojewódzkich, w różnych rejonach polski i mimo wszystko chęci oglądania piłki męskiej okręgowej były o wiele większe. Jestem pewna, że nie tylko u nas tak to wygląda.

Z Olimpem byłaś związana od początku swojej piłkarskiej przygody. Byłaś powoływana do reprezentacji Polski U17. Twoje nazwisko mocno kojarzy się z Gościnem.
- Wiadomo, Gościno to mój dom rodzinny, tu się tak naprawdę wychowywałam i tu grałam już od dziecka. Mimo wielu ofert nie chciałam nigdzie dalej przechodzić, bo byłam związana z tym klubem. Zanim jeszcze weszłam w tryb grania w lidze, uczestniczyłam w wielu turniejach, z tym że wtedy brałyśmy udział z dziewczynami pod nazwą "UKS Sprinter Gościno". Na przykład w Turnieju Orlika o Puchar Premiera Donalda Tuska zdobyłyśmy w 2010 wicemistrzostwo Polski. W naszym składzie grały wówczas między innymi Marta Fil, grająca dziś w Ekstraligowym zespole Olimpii Szczecin, Agnieszka Fecycz, która w czerwcu z Medykiem Konin zdobyła Mistrzostwo Polski U19 czy choćby Iga Chemielewska, będąca swego czasu przymierza do gry w Ekstralidze. Obecnie kilka byłych piłkarek Olimpu gra w trzecioligowym Hattricku Kołobrzeg ale nie mają tam łatwo.

Ostatniego lata razem z Oktawią Siudowską dołączyłaś do wspominanej Igi Chmielewskiej w Błękitnych Stargard. Wydawało się wtedy, że mimo upadku Gościna udało Ci się zaliczyć awans sportowy przechodząc do I-ligi. Jak trafiłaś do Błękitnych?
- Dla Igi miał być tak naprawdę to już drugi sezon w Stargardzie. Dla mnie i Oktawii pierwszy. Trenera Błękitnych, Krzysztofa Kubackiego znałam już wcześniej z kadry wojewódzkiej i nie raz miałam z nim do czynienia. Cieszyłam się, że trafiłam do jego zespołu ponieważ oprócz dobrego trenera była to także drużyna oparta na doświadczonych zawodniczkach od których my jako juniorki starsze mogłyśmy się czegoś nauczyć. Klub też wydawał się być dobrze poukładany. Spotkaliśmy się z nim na sparingu w sierpniu i razem dziewczynami, które też kiedyś grały w Gościnne zdecydowałyśmy o tym, że nie chcemy jeszcze kończyć z piłką, mimo obowiązków chciałyśmy grać dalej. Podpisałyśmy deklaracje, a bodajże już tydzień czy dwa później jechałyśmy pociągiem do Warszawy na mecz z Raszynem.

I okazało się, że był to Twój pierwszy i jednocześnie ostatni mecz w Błękitnych.
- Przychodząc latem do Stargardu chciałam się odbudować piłkarsko. Niestety zupełnie nie wyszło. Co prawda ten jedyny mecz rozegrałyśmy w bardzo okrojonym składzie, ze względu na sporą ilość kontuzji zawodniczek z podstawowej jedenastki, ale nie było źle. Po meczu trener wraz z kierowniczką, zaczęli od komentarza meczu, który rozegrałyśmy. Nie byli zawiedzeni przegraną 0:2. Ani trochę nie byli zawiedzeni, bo wiedzieli, że stać nas na dużo więcej, jeśli włożymy więcej pracy i zaangażowania w treningi.

Rzadko zdarza się, aby drużyna tuż po inauguracji sezonu została wycofana z rozgrywek. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy?
- Po pierwszej kolejce trenerzy powiedzieli nam, że nie będą już dłużej współpracować z klubem. Na tym skończyła się przygoda. Oczywiście wyjaśnili przy tym przyczyny, okazali skruchę i ból w związku z tym wydarzeniem. Wszystkim było smutno.

I drugi raz w ciągu paru miesięcy Twoja drużyna została wycofana z ligi. Trudny los piłkarki?
- Większość dziewczyn nie wiedziała co dalej ze sobą zrobić, bo był już prawie wrzesień, a wiadomo, że nowych klubów szuka się na przełomie czerwca i lipca. Z tego, co się orientuję to większość zawodniczek Błękitnych nie zdecydowała się na dalsze granie. Owszem kilka koleżanek z mojego jedynego meczu w Błękitnych uzyskała nowe przynależności klubowe, ale pozostałe obecnie nie grają. Znajomi, trenerzy, rodzina czy nawet nauczyciele pytali mnie w tym czasie, czy będę gdzieś jeszcze grała. Myślałam nad tym, nawet chciałam, ale postanawiałam pozostać w Gościnie

Co później?
- Wciąż staram się trzymać formę. Ogólnorozwojową, bo wiadomo, że nie trenując z zespołem nie da się utrzymać formy typowo piłkarskiej. Decyzja czy wrócę do piłki jest w zawieszeniu. Może w nowym roku znów wybiegnę na boisko w pobliskim klubie? A może już nie? Czas wszystko zweryfikuje...