Kołacha: nie jestem brutalem!

W tym roku pauzowała więcej niż mogła grać. Wszystko przez jedną sytuację. - Nie jestem brutalem - zapewnia Marta.

Choć do zakończenia 2017 roku pozostało jeszcze kilka dobrych miesięcy to już można powiedzieć, że Marta Kołacha i jej czerwona kartka będzie musiała zostać koniecznie uwzględniona w najciekawszych wydarzeniach polskiego piłkarstwa kobiecego w tym roku. Piłkarka młodzieżowego zespołu UKS SMS Łódź bardzo bolesną czerwoną kartkę otrzymała w marcu. - Bardzo żałuje tamtej sytuacji - mówi populara "Koli". Była to kartka, która wykluczyła młodą zawodniczkę z gry na ponad połowę rundy wiosennej...

Cofnijmy się w czasie. Jest 26 marca. UKS SMS II Łódź rozgrywa mecz I ligi kobiet w Gorzowie Wielkopolskim z miejscowym Stilonem. To inauguracja rundy wiosennej. W doliczonym czasie gry do II połowy sędzia dyktuje rzut karny dla gospodyń, które prowadzą już 1:0. - Byłam dość blisko pola karnego i nie widziałam żadnego faulu - opowiada Marta Kołacha. - Podbiegłam do sędzi, aby wyjaśnić sytuacje. Ręce w przypływie emocji poszły mi do góry. Przyznaję, że dotknęłam sędzie. Gdy pojawiły się koleżanki z drużyny odeszłam na bok i sędzia dopiero wtedy wyciągnęła czerwoną kartkę. Trochę się zdziwiłam, że jest ona dla mnie - mówi dziś 18-letnia zawodniczka.

Niestety nie skończyło się tylko na czerwonej kartce, która dyskwalifikuje z gry w dwóch następnych meczach. Przewinienie Kołachy zakwalifikowano jako naruszenie nietykalności cielesnej sędzi głównej. Obserwator sytuacje z doliczonego czasu gry opisał tak: "po zarządzeniu rzutu karnego dla zespołu gospodarzy, zawodniczka gości podbiegła do sędzi i z impetem ją odepchnęła, przy tym intensywnie gestykulując i coś wykrzykując". PZPN nie miał najmniejszej litości. Piłkarka została zawieszona na 5 meczów. To ponad połowa rundy w I lidze kobiet.

- Na początku myślałam, że to żart. Przyszło mi na myśl, że w klubie chcą mnie wkręcić - wspomina Marta. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. - Rozmawiając z koleżankami wszystkie mówiły, że nie słyszały jeszcze, aby zdyskwalifikowano piłkarkę na taki długi czas i że jestem jednym takim brutalem jakiego znają. A ja wcale nie jestem brutalem! - podnosi głos Kołacha, dla której była to... pierwsza czerwona kartka odkąd gra w piłkę i dodaje: odkąd doszło do tej sytuacji nie miałam jeszcze okazji ponownie spotkać się z tą sędzią dlatego też w tym miejscu chciałabym ją przeprosić za to, co zrobiłam.

Mogłoby się wydawać, że tak drakońska kara jest efektem poważnego przewinienia, a więc czegoś bardzo istotnego w obrazie całego meczu. Tymczasem "silnego odepchnięcia" nie widać na dwóch niezależnych i obfitych fotorelacjach z meczu opublikowanych na KobiecaPilka.pl i stronie internetowej Gazety Lubuskiej. Ten element widowiska nie znalazł się także w skrócie spotkania przygotowanym przez TVP3 Gorzów Wielkopolski. Wobec powyższego można się zastanawiać czy tak długotrwała dyskwalifikacja łódzkiej piłkarki była adekwatna do czynu. Na szczęście kara już minęła, a powyższy tekst niech będzie przestrogą dla wszystkich zawodniczek w zaczynającym się sezonie.