Nietypowy remis w Szczecinie

Olimpia Szczecin prowadziła 4:1 aby później gonić wynik. Ostatecznie zremisowała z AZS Wrocław 5:5.

Ekstraliga, 28.09.2016 r.
Olimpia Szczecin - AZS Wrocław 5:5
Ratajczyk x4, Sudyk - Cichosz x3, Matysik, Grabowska

Sędzia: Emilia Szymula (Mazowiecki ZPN)

Olimpia (skład wyjściowy): Lichy - Janik, Szymaszek, Szwed, Niewolna, Trzcińska, Fil, Lachman, Sudyk, Witczak, Ratajczyk

AZS (skład wyjściowy): Bocian - Turkiewicz, Grec, Ostrowska, Olszewska, Wróblewska, Matysik, Kwapisz, Koziarska, Grabowska, Cichosz

Takie mecze w Ekstralidze zdarzają się bardzo rzadko. Wynik sam mówi zresztą za siebie. Gol za golem...

- Najwyższy remis w Ekstralidze od 2002 roku


Olimpia Szczecin, która w tym sezonie spisuje się o wiele lepiej niż rok temu w środku tygodnia w ramach 7. kolejki Ekstraligi kobiet podejmowała AZS Wrocław. Przed meczem trudno było wskazać zdecydowanego faworyta tej konfrontacji choć z teoretycznego punktu widzenia większe szanse na zwycięstwo było można pokładać po stronie drużyny z Wrocławia.

Gospodynie mecz rozpoczęły z impetem. Już po dwudziestu minutach wygrywały aż 3:0. Ostatecznie do przerwy zespół prowadzony przez grającą trener Natalię Niewolną prowadził 4:1 i chyba nikt się nie spodziewał, że szczecinianki tej rywalizacji nie wygrają.

Po przerwie do głosu doszły jednak przyjezdne, które strzeliły z rzędu aż cztery gole i wyszły na prowadzenie 4:5! AZS wykorzystał karnego, a klasycznym hatrickiem popisała się Marta Cichosz. W 85. minucie padła dziesiąta bramka, a jej autorką była Roksana Ratajczyk z Olimpii. Wynik ostateczny 5:5.

Do meczu Olimpii z Wrocławiem można dopasować wiele synonimów takich jak "horror Olimpii" czy choćby "Wrocław jak feniks z popiołów". O tym że był to jednak bardzo nietypowy mecz jak na Ekstralidze może świadczyć choćby fakt, że ostatni tak egzotyczny remis na najwyższym szczeblu piłkarstwa kobiecego w Polsce został odnotowany w marcu 2002 roku w starciu nieistniejącej już Ateny Poznań ze Stilonem Gorzów. Wówczas sytuacja była nieco inna, bo gospodynie prowadziły 5:1, a przyjezdne wygrały II połowę w stosunku 4:0.

Po tym meczu wiadomo jedno - oba zespoły w tym sezonie są naprawdę nieprzewidywalne. W końcu Olimpia w czerwcu cudem uniknęła spadku z Ekstraligi (dzięki wycofaniu Zagłębia Lubin), natomiast AZS Wrocław latem miał problemy finansowe, przez co jeszcze bardziej odmłodził swój zespół. Jak jednak widać trudy, z jakimi musiały zmierzyć się oba zespoły wyszły im na dobre. Oby tylko tak pozostało do końca sezonu.